Szczerze
Szczerze ? Od wakacji prawie 2 lata temu
nie potrafię się pozbierać, choć nie widzę problemu
Nie wiem nawet, co mną wtedy kierowało.
Nie pamiętam, ale wiem, że to bolało.
Chciałbym cofnąć czas wstecz,
Aby wszystkie łzy poszły precz
Te przelane za straconą miłość
Zbyt głęboka to była zażyłość.
Wiem, że na powrót nie zasłużyłem
Ale tyle cierpiałem, tyle przeżyłem,
Że ośmielam się pisać i robić sobie nadzieję.
Myślę, że wywalczę, że może coś zmienię.
Sam nie wiem czego chcę, ale płacze moja dusza
Wiem, że na jej dnie jest miłosna susza
Wiem, że to wolność mej duszy narusza
Ale brnę w to, bo kocha mnie ta głusza
Może me słowo czyjeś serce porusza
Może do zastanowienia się nad życiem zmusza
Ale moje serce pęka, powoli się rozkrusza
Alastor
Prośba
Tylko o jedno proszę
Bo o nic więcej nie mogę
To nie kosztuje grosze
Byś mi wskazał drogę
Nie odpalę porsche
Dziś rozpędzę hulajnogę
Wątpię, czy to gorsze
Tak rozpocznę swą przygodę
Oddalę się od bólu
Którym skalany jest mód dom
Podążę ścieżką królów
Osiągnę własny tron
Przeskoczę tysiąc murów
Zanurkuję w ciemną toń
Pokonam setki szczurów
Bo móc dotknąć Twoją dłoń
Chciałbym razem z Tobą usiąść na kamieniu
Na odludziu, w głębi ciszy, w środku lasu
Gdzie nie przerwałby nam szmer miejskiego hałasu
Chciałbym przytulić do siebie ukochaną
I wiedzieć na pewno, że jest jedyną, wybraną
Alastor
Pragnę być
Pragnę być raperem
A nie zwykłym zerem
Uciekam rowerem
Przed każdym modelem
Który udaje, że się liczy
A na prawdę tylko milczy
Może ma apetyt wilczy
Ale charakter prawiczy
Wiem, ogromne mam marzenia
Ale świat się szybko zmienia
Może czasem od niechcenia
Przeklinam kogoś w moich wspomnieniach
Lecz nie potrafię żyć na co dzień
Męczę się na życia głodzie
Pragnę być gdzieś w samochodzie
I uciekać jak ten złodziej
Alastor
Słowo
Moje słowa nie powinny egzystować
Ale nimi muszę się dowartościować
Muszę dzisiaj coś nowego skomponować
I ponownie swej duszy zaimponować
Wiem, że muszę rymy intonować
Wiem, że muszę kleić i rymować
Wiem, że muszę ewoluować
Aby przeciwności losu pokonać
Wiem, że rymy maja nieść prawdę
Wiem, nie zasługują na pogardę
Wiem, w życiu trzeba trzymać gardę
Bo zakończenie jest tego warte
Alastor
Matura
Matura to tylko nasz następny krok
Jeśli ją zdamy to będzie szok
Nikt z nas nie wie, co będzie za rok
Ale wiary w nas wielki potok
Niedawno weszliśmy w tej szkoły mury
Dziś dzięki niej świat nie jest ponury
Choć widzą nad nami ozonowe dziury
Nie poddamy się póki nie zdamy matury
Nauka cztery lata nie poszła na marne
Uczyliśmy się w zawodzie własnym
Czasem dobre dni, czasem myśli czarne
Takie to bywają humoru kontrasty
Lecz kiedy podchodzimy do testu dorosłości
Musimy radzić sobie w życiowej zawiłości
Do tego potrzeba dużej mądrości
Aby się utrzymać w nurcie codzienności
Alastor
Książka
Życie jest brutalne, może czasem aż za bardzo
Choć prawo formalne, dziś i tak nim gardzą
Dla każdego unikalne lecz dziś pachnie władzą
Dla mnie to banalne i tak sobie nie poradzą
Bo wiem, że Polak postawi na swoim
Nie da się przekrętom od których się roi
Czy to sprawa AKTA, czy o posiadanie broni
Polak osiągnie to, co sobie postanowi
Dlaczego mając wokół problemów aż tyle
Sobie ich dokładamy ? Narkotyki ? Promile ?
Dlaczego wolność nie jest dziś widziana mile ?
Dlaczego zakazują czegoś nam co chwilę ?
Nescoto
Kiedy zimno za oknem
Kiedy zimno za oknem
Kiedy cały moknę
Kiedy życie okropne
Kiedy znowu problem
Myślę w głębi o lecie
Które roznosi po świecie
Ciepło, gdy nadchodzi kwiecień
Które śnieg wymiecie
Świat znów będzie kolorowy
Już nie biały standardowy
Lecz zielony będzie nowy
Już od dawna upragniony
Nescoto
Biego
Młody chłopak, mały, cwany
Nie za bardzo był lubiany
Start miał w życiu całkiem dobry
Lecz on wciąż był niepokorny
Kiedy skończył naście lat
Po miłość wyruszył w świat
Znalazł ją wkrótce, tuż, niedaleko
Bez wzajemności czuł się kaleką
Po długim czasie dał sobie spokój
I zachował w swym sercu pokój
Fajne trafiały się dziewczyny
By przestać flirtować nie było przyczyny
Ostro pogrywał, stał się lubiany
Coraz częściej w tłumie zauważany
Lecz nie dożył pełnoletniości
Pewnej nocy odszedł w samotności
Bo drzemało w nim tyle złości
Które sprawiały mu dużo przykrości
Które bolały jak łamanie kości
Które stawały się częścią codzienności
Które blokowały drogę do normalności
Nescoto
Moje życie
Moje życie było brudem
Lecz okazało się cudem
Miałem wszystko to, co chciałem
Lecz za dużo już zebrałem
Pewnego dnia obudziłem się rano
Znowu czułem, jakby mi coś zabrano
Jakiś czas wcześniej zadałem pytanie
Dziś oczekiwałem odpowiedzi na nie
Jedno krótkie słowo, „tak” lub „nie”
Czekałem wytrwale, lecz to męczyło mnie
Wreszcie otrzymałem upragnioną odpowiedź
Wtedy rozpocząłem mego życia opowieść
Moje życie było brudem
Lecz okazało się cudem
Teraz to, co zechcę mam
Miłość mej dziewczynie dam
Teraz jestem już szczęśliwy
Skromny, bystry i życzliwy
Jeśli szczęścia nie zaznałeś
Gry miłości nie poznałem
To nie powiesz mi, że żyjesz
Przed uczuciem wciąż się kryjesz
Nie chcesz poznać, co ja czuję
W słowa tego nie ujmuję
Może wytłumaczę Ci
Co po głowie mi chodzi
Czemu chodzę z głową w chmurach ?
Przesiaduję wciąż na murach ?
Czemu myślę tylko o Niej ?
Czemu tylko Ją mam w głowie ?
Czemu jestem wciąż „na haju”
Patrzę znów w kalendarz Majów
To, co czuję, to jest miłość
Choć przyjaciół duża ilość
Ich też kocham, lecz nie aż tak
Z Nią jestem wolny jak ptak
Z Nimi spędzam dużo czasu
Z Nią robię dużo hałasu
Tych kilku ludzi, których wokół siebie mam
Z nimi zawsze radę dam
Nescoto
Postapokalipsa
Siedzę sobie w cieniu
Przy dużym kamieniu
To, co widzę moje oczy, nikogo już nie zaskoczy
Bo nikogo już tu nie ma, opustoszała cała Ziemia
Zero roślinności, zero płodności
Zero marzeń o przyszłości, w rzeczywistości
Bo w szarości, zwykłej codzienności
Brak miłości, brak zgodności
Brak porozumienia i wyrozumiałości
Brak emocjonalności, bo brak ludzkości
Nie dość ci ? Chcesz zniszczyć pozostałości?
Muszę sprawić przykrość Ci, nie ma takiej możliwości.
Nasz Świat został zniszczony
Opanowały Go demony
Każdy człowiek został potępiony
Jedyne miejsca życia, to atomowe schrony
Nescoto
Sen
Gdy wejdę na scenę i spojrzę Wam w oczy
W Moich będą łzy, nie będę wiedział po czym
Poczuję się, jakbyście stali nad moją trumną
Z pustką w oczach i twarzą dumną
Chciałbym wiedzieć, co Ty om nie myślisz
Nie mogę się doczekać, kiedy znów się przyśnisz
Nie chcę Cię zapomnieć, nawet na tę chwilę
Bo każdą z Tobą spędzoną ja wspominam mile
Bo najgorszy sen to nie ten, z 0potworem biegiem
Najgorszy koszmar jest ten z drugim człowiekiem
Nescoto
Wtedy biegnę
Wtedy biegnę, przez me ulice
Wokół smętnych ludzi tłum widzę
Jako ten przechodzień, którego nikt nie widzi
Albo ten, z którego każdy szydzi
Tak samo dzień w dzień idę przez me miasto
Wciąż widzę, jak wokół mnie inne życia gasną
Przemijają ludzie, taka kolej rzeczy
To nasze przeznaczenie i nikt temu nie zaprzeczy
Nikt się temu nie sprzeciwia
Nikt tu w ogóle nie wydziwia
Każdy jest sobą, robi to, co lubi
Każdy zna swe miejsce i się w tym nie pogubi.
Uciekam przed swym losem
W kieszeni rymy niosę
Rymy są mą pasją
I nigdy nie zgasną
Będą razem ze mną
Razem ze mną biegną
Wyczuwam ich tętno
Na sobie ich piętno
Druga zwrotka to nie plotka
Wszystkich radość ta napotka
Kiedy zajrzą do jej środka
Czeka ich wygrana w totka
Płyniemy ulicami
Codzienność znika za nami
Utopimy jawę mgle
Monotonii mówimy nie
Identycznie tak jak nudzie
Choć żyją w niej moi ludzie
Zrobię to, chociaż namolnie
Nuda bramy im stawiała
Ale nigdy nie wygrała
Ta opcja nie zaistniała
Tak dużej siły nie miała
A gdy nadejdzie czas
Odejdziemy w las
Nie znajdziecie nas
Gdy znikniemy wraz
Zbudujemy własne państwo
Zniknie tu zło i grubiaństwo
Zatrzymamy całe chamstwo
Sprostujemy każde kłamstwo
Wskaż mi drogę, a pobiegnę
Przed życiem dennym ucieknę
Bo inaczej szybko zmięknę
Wtedy po prostu odejdę
Nescoto
DŁOŃ
Widzę w ciemności delikatny zarys palca
Czuję, jakby mnie porwał ktoś do tańca
Widzę palec już cały dokładnie
Czuję, jak to uczucie całym mną zawładnie
Widzę zarys dłoni, lecz niewyraźnie promieniuje
Lecz ten widok dogłębnie mnie ujmuje
Widzę dłoń, to dłoń Twoja, proszę podaj mi ten skarb
A mój świat nagle rozbłyśnie milionem farb
Wiem, że życie nie jest łatwe, to prawda
Ale przecież wiemy to od dawna
Wiesz przecież, że łatwo nie będzie
Ale bądźmy razem nawet w trudnym momencie
Chwyć mnie za dłoń i ruszmy razem przed siebie
Wiem, że po drodze nie jeden raj się rozjebie
Ale przezwyciężymy każdy kolejny potok
Chociaż złym duszom na ten widok ślinotok
Nie da żyć, będzie to ich męczyć cały czas
Lecz w naszym życiu nie ma miejsca na kwas
Damy radę, tylko daj nam szansę już w tej chwili
Może właśnie ona nasze życia umili
IDEAŁÓW JEST WIELE
Marzenia ? Hah, może i się spełniają
Lecz często się z rzeczywistością spotykają
Jeśli masz zamiar zajść gdzieś wysoko
Pamiętaj, że to grozi upadkiem
Może się to skończyć posoką
Kiedy stanie się coś, co nazwą wypadkiem
Pamiętaj, dzięki komu jesteś tam, gdzie teraz żyjesz
Bo przecież przed przeszłością się nie ukryjesz
Pamiętaj o swojej kobiecie, która zawsze Cię wspiera
I pamiętaj o rodzinie, w końcu krewnych się nie wybiera
Pamiętaj o przyjaciołach, lecz ufaj tylko wybranym
Jeśli źle trafisz, już na starcie jesteś przegranym
Ja mogę ufać moim dwóm ziomkom, o tym wiem doskonale
Wiem, że różnie bywa, wiem, że wynikają skandale
Ale teraz wiem, że mam do kogo się zwrócić o poradę
I wiem, że mnie wspierają, dlatego dam radę
Dlatego chcę wziąć sprawy w swoje ręce
Wiem, że pewnie będę się męczył w udręce
Ale w pogoni za szczęściem wiem, że się nie poddam
Ani swojej broni, jaką jest rap nie oddam
Dlatego piszę i marzę całymi dniami
O tym, że może coś będzie między nami
Marzę o tym, że zapragnie mnie ta dziewczyna
I że się dowiem, że to właśnie ta jedyna
Bo jest pierwszą taką, która mojego ideału nie przypomina
A jednak ciągle w mojej głowie o niej jest rozkmina
Coś w niej jest, co poruszyło moją duszę
I nagle czuję, że bez niej się duszę.
UŚMIECH DNIA
Czekam na uśmiech mojej przyszłości
Trwając powoli w czystej zazdrości
I nie mogąc wytrzymać z ciekawości
Co przyniesie powiew codzienności
Bo bez przerwy w niepewności trwam
Stojąc na życia drodze sam
I mimo że na scenie kogoś innego gram
To nadzieję na lepszą przyszłość mam